The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered – recenzja gry


Procesor: Intel i7 12650H @2.30 GHz
Karta graficzna: GeForce RTX 3060 Laptop
RAM: 16GB
System: Win11 x64
Dysk SSD: 1 TB




Po 19 latach od premiery Obliviona, po dwóch kolejnych osłonach cyklu (wliczam ESO) Bethesda dokonała rzeczy niemożliwej. Wypuściła po raz drugi tę samą grę. Tylko nieco ładniejszą. Oto The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered.

Tak, zdaję sobie sprawę, że powyższy wstęp jest niejako spoilerem całego tego tekstu. Ale wytrzymajcie chwilę i przeczytajcie co mam do napisania.

Dziewiętnaście lat temu Bethesda dała nam czwartą część cyklu The Elder Scrolls. Niesamowity otwarty świat. Mnóstwo aktywności do ogarnięcia. Dowolność w kreowaniu własnej postaci. A do tego oczywiście masa błędów. I ten tragiczny w skutkach pomysł na sprzedanie zbroi dla konia. Chciałbym napisać, że jako dzieciak zagrywałem się w Obliviona na premierę. Niestety z bólem serca muszę przyznać, że pisząc coś takiego skłamałbym. Kiedy wychodził Oblivion nie tylko nie byłem dzieciakiem, ale sam już miałem dziecko i trochę lat na karku. Ale przy grze bawiłem się świetnie, choć już wtedy raziły mnie głupotki fabularne.

The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered, to jak sama nazwa wskazuje remaster gry, a nie remake. Oznacza to, że dostajemy niemal to samo co przed laty, tylko ładniejsze. Dostosowane do obecnych standardów wyglądu gier. Odpicowane na tyle, żeby oczy nie chciały schować się w jakiejś ciemnej jaskini.

I generalnie to się udało. Gra na silniku Unreal 5 wygląda naprawdę dobrze. OK., nie wygląda może tak, żeby nowe produkcje pochowały się ze wstydu. Niektóre animacje ciosów są dość kanciaste, a twarze NPCów są bardziej zmęczone niż twarz Addison z Mass Effect Andromeda. Jednak kiedy patrzymy na otoczenie, efekty świetlne, całą tę otoczkę, to naprawdę zapiera dech w piersiach. Mam tylko wrażenie, że stary Oblivion był dużo bardziej kolorowy. Ten nowy jest jakiś taki przygaszony. No i oczywiście zachowano ten emocjonujący moment gdy wychodzimy z jakichś podziemi i gra zaczyna klatkować. Pamiętacie ten moment po wyjściu z kanałów?

Pomimo tego, że nie jest to remake, to jednak twórcy postanowili troszkę pogmerać w trzewiach i pozmieniać pewne aspekty gry. Na przykład levelowanie postaci. Oblivion był „sławny” z powodu skalowania poziomu trudności. Kiedy nasza postać podnosiła level, to cały świat podnosił swój level. I to nie tylko w statystykach, ale i w sprzęcie. Zatem na wyższych poziomach bandyci, którzy chcieli nas okraść biegali w szklanych albo daedrycznych zbrojach. I człowiek się zastanawiał po jakiego grzyba sam stawia czoła zagrożeniu z Otchłani, skoro pierwsza lepsza ekipa rzeźmieszków jest do tego lepiej wyposażona.

Ale ja nie o tym. Obecnie mimo iż nasz poziom nadal można podnosić odpowiednio długo skacząc z jakiegoś pagórka, albo pływając w kółko, to jednak da się nad tym zapanować na tyle, że świat nie pójdzie do przodu z poziomem, kiedy my nabijemy 10 leveli dzięki wysokiej akrobatyce i kupiectwu, a nasze zdolności bojowe zostaną w tyle. Niemniej skalowanie pozostało i choć nie jest tak upierdliwe jak w oryginale, to nadal jest po prostu śmieszne.

Nie zajęto się jednak innymi rzeczami. A dokładniej wszelkimi Bugami i glitchami jakie trapiły oryginał. Duplikowanie przedmiotów – obecne. Podbicie skradania do 100 patrząc w ścianę zanim wyjdziemy z celi na początku gry – nadal tu jest. Możliwość zrobienia z daerdyckiego zestawu zbroi, który jest tymczasowy – permanentnego – jak najbardziej. I jasne, kilka błędów zostało bo są w pewien sposób kultowe – na przykład ten gdzie aktorka podkładająca głos pod jednego z NPC powtarza swoją kwestię, bo poprzedni „take” jej się nie spodobał. Ale te rozwalające grę można było chyba naprawić, co?

Tak samo jak można było coś zrobić z SI wrogów. Na przykład wprowadzić je do gry. Bo wrogowie to niestety tępe ciołki, które jedynie masą, albo przewałem poziomu mogą nam zagrozić. Nie zauważają, że zabiliśmy ich kolegę tuż obok. Lezą prosto na nas kiedy strzelamy do nich z łuku, albo naparzamy magią, wchodzą w wielkie oczywiste pułapki. No po prostu tępe strzykwy i tyle.

Oblivion to gra starej daty. To widać po sposobie podejścia do zadań i ukrytych rzeczach. Tu nie ma prowadzenia za rączkę. Jest znacznik zadania, ale jest on ogólny. Nie pokazuje ścieżki na podłożu, która zaprowadzi nas do celu. Informacje zdobywamy rozmawiając, czytając księgi, czy eksplorując świat. A eksplorowania jest cała masa. Za każdym drzewem może się kryć coś ciekawego. Kolejny loch, świątynia, quest, ciekawy NPC, czy sekret. Niesamowicie ciekawe sprzęty są porozrzucane po całym świecie gry. Niekiedy w miejscach gdzie nigdy nie przyszłoby nam do głowy szukać. I to jest w Oblivionie piękne.

Nostalgia uderza w Oblivionie bardzo mocno. Gra w obecnych czasach zupełnie się nie broni mechaniką, czy fabułą. To idealny produkt dla fanów oryginału, zwłaszcza, że zawiera wszelkie dodatki, jakie wyszły. Swoją drogą za zbroją dla konia nadal trzeba zapłacić, bo jest częścią pakietu Deluxe, a nie zwykłego. Jednak dla osób, które pierwowzoru nie znają to nie jest gra, którą bym polecił. Sam w sumie mimo iż uśmiecham się grając i wspominając stare czasy, to chyba chętniej zagrałbym z Skyrima, albo spróbował jeszcze raz Elder Scrolls Online. Albo może w końcu pojawi się zupełnie nowa odsłona The Elder Scrolls. Do tego chętnie bym usiadł.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Ogrom rzeczy do zwiedzenia w świecie. Gra nie prowadzi za rączkę. Oblivion + dodatki. Nostalgia uderza mocno.
Gra nie broni się w obecnych czasach jako "coś nowego". Sporo fabularnych bzdurek. Chyba wszystkie stare glitche i bugi nadal są w grze. Słaba SI przeciwników. Nostalgia bardzo, ale mało poza tym.
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze