PlayStation All-Stars Battle Royale – recenzja gry

Ocena: 7,0

Plusy:
+ świetna zabawa
+ plejada gwiazd
+ dość prosta
+ nadaje się na imprezy
+ cross buy

Minusy:
- część po polsku, część po angielsku
- niepotrzebnie tłumaczone "imiona" postaci
- miejscami jednak przydałoby się większe wyzwanie


Tworzenie bijatyk, w których spotykają się postacie z różnych „światów” nie jest niczym nowym. Street Fighter X Tekken, Marvel vs Capcom, czy Mortal Kombat vs DC Universe. Tyle, że tytuły które wymieniłem to zwykłe mordobicia, w których występują zawodnicy z dwóch różnych serii. Jest też osobny gatunek gier, w których możemy znaleźć totalny misz masz postaci, takich jak seria Super Smash Bros, w której walczyły postacie z gier Nintendo i pochodnych. I właśnie do tego gatunku należy najbardziej zwariowana bijatyka, w jaką grałem na PS3. Playstation All Stars Battle Royale.

Wyobraźcie sobie sytuację, w której bohaterowie znani z gier wydanych na PS3, postanawiają wyjaśnić sobie kilka rzeczy, używając do tego siły fizycznej i ulubionych „zabawek”. To pewnie jest dla Was dość łatwe, bo zastanawialiście się już pewnie kto wyszedłby zwycięsko z walki Nariko kontra Kratos. Albo Cole MacGrath kontra Nathan Drake. Ale wyobraźcie sobie sytuację, gdy na arenie pojawiają się nie dwie, a cztery postacie. I dodatkowo, kiedy nie są to tylko tacy „ludzcy” bohaterowie, jak wyżej wymienieni, ale dostajemy do dyspozycji naprawdę różne indywidua.

Oprócz wspomnianych już Nariko, Kratosa, Cole’a, czy Nathana, będziemy mieli okazję powalczyć jako Big Daddy (tak, ten z Bioshocka), Sly Cooper, Fat Princess, Jak, Sweet Tooth, czy Sackboy (to oczywiście nie wszyscy). Co ciekawe do obsady dołączyły też postacie z gier, które dopiero się ukażą, czyli Raiden z Metal Gear Revengeance i Dante z nowego DMC. Nie róbcie zdziwionej miny. Pomimo tego, ze All Stars Battle Royale jest dostępne tylko na konsole Sony (czyli PS3 i Vitę), to w grze biorą udział bohaterowie nie tylko gier ekskluzywnych dla PS, ale również z tytułów multiplatformowych.

No dobra, a jak się w to gra? Jednym słowem – obłędnie.

Rozgrywka jest dość prosta. Mamy dwa ataki: słaby i silny. Młócąc przyciski za nie odpowiedzialne możemy łączyć nasze ciosy w kombosy. Cel, to zwykle pozbawienie życia przeciwników. Tyle, że nie da się tego zrobić po prostu ich bijąc. Nikt nie ma paska życia. Każdy ma za to pasek ataku specjalnego, który napełnia się właśnie poprzez okładanie innych. Pasek ten ma trzy stopnie naładowania. Każdy stopień, pozwala na uwolnienie coraz silniejszego Ataku Specjalnego, który jak trafi, to niszczy przeciwnika. Stopnie 1 i 2 to relatywnie słabe ataki, które mogą wykończyć jednego lub czasem kilku przeciwników, o ile zostaną dobrze wymierzone. Stopień 3 to niezwykle niszczycielski atak, poprzedzony specjalna animacją, który pozwala naszemu bohaterowi na eliminowanie wrogów przez określony okres czasu. Każdy ma oczywiście unikalne dla siebie ataki specjalne, pasujące idealnie do postaci. Oczywiście cały sposób walki jest odpowiedni dobrany pod postać. Big Daddy jest powolny i uderza wiertłem, Nathan Drake skacze, kopie, i strzela z karabinu, a Kratos siecze swoimi mieczami na łańcuchach. I nie tylko chodzi tu o wizualną stronę walki. Każdy zawodnik prezentuje odmienny styl, co sprawia, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Oczywiście jak to zwykle bywa są wojownicy łatwiejsi i trudniejsi do opanowania. Na przykład Raiden jest kapitalnym wyborem dla początkujących, a Big Daddy może wymagać pewnego ogrania.

Sam fakt wystawienia na jednej arenie tak różnych postaci nie byłby jeszcze tak oszałamiający, gdyby nie same areny. Walczymy bowiem w miejscach znanych z gier, których bohaterów możemy oglądać w grze. Jest więc komnata Hadesa, arena z Twisted Metal, taras z napowietrznego miasta Columbia i inne ciekawe miejsca. Dodatkowo, ciągle coś się na tych arenach dzieje. Walą się ściany, wielkie roboty naparzają do wszystkich rakietami, błyski, huk, masakra. Całość rozgrywki oglądamy z boku i z pewnego oddalenia, przy czym nie ma tu wyśrodkowania obrazu na kierowanej przez nas postaci. Nie zdziwicie się zatem, gdy w pewnym momencie okaże się, że koleś, którym sterujecie jest zupełnie gdzie indziej, a Wy patrzyliście na świetlistą plamę będącą kimś innym i myśleliście, że to Wy. Niesłychane jest też to, że takie sytuacje wcale nie wkurzają, tylko bawią.

Do wyboru mamy kilka trybów gry. Najlepiej zacząć oczywiście od samouczka, który wyjaśni sporą część rzeczy związanych z rozgrywką. Potem warto zabrać się za tryb „Fabularny”. W trybie tym dla każdej postaci przygotowano serię walk z różną liczbą przeciwników. Na początku dostajemy całkiem ciekawą historyjkę, związaną z oryginalną grą z której dany bohater pochodzi, a po tym jak powalimy końcowego bossa, dostajemy kolejną cut-scenkę utrzymaną w klimacie oryginalnej gry. W trakcie zabawy zdobywamy poziomy, które przekładają się na odblokowywanie elementów emblematu gracza, strojów postaci, animacji wejścia i wyjścia z areny, odzywek i tym podobnych.

Dalej mamy tryb specjalnych wyzwań, w których musimy w odpowiednim czasie spełnić określony warunek. Nie są to specjalnie trudne rzeczy, choc na najwyższym stopniu trudności, mogą wymagac kilku prób. Ale na pewno nikt się na nich nie zatnie.

No i oczywiście jest multiplayer, który jest jednym wielkim szaleństwem na kółkach.

Nigdy w życiu nie bawiłem się tak dobrze grając w sieci. Nigdy w życiu nie siedziałem przed telewizorem z wyrazem twarzy w stylu „WTF, co się tu dzieje?”, który o dziwo był z rodzaju tych pozytywnych zaskoczeń. Playstation All Stars Battle Royale w multi, to jazda bez trzymanki. Czy to online, czy offline. Ta gra, po raz kolejny pokazuje, ze jeśli chcesz nagle włączyć konsolę w trakcie imprezy, to lepiej niech to będzie PS3, a nie X360. I naprawdę nie chcę tu urazić posiadaczy Xboxa, bo sam też go posiadam, ze sporą liczbą gier imprezowych. Ale z autopsji wiem, która konsola wypada u mnie lepiej w trakcie domówki. Battle Royale tylko dokłada kolejny punkt dla PS3. Handlujcie z tym.

Czy gra ma jakieś minusy? Ma dwa. Pierwszy, to stopień trudności. Jest dość łatwa, jeśli gramy tryb fabularny. Co za tym idzie jest banalna do wyrobienia platyny. Niby niektórzy nie uznają tego za minus, ale fajnie by było gdyby gdzieś tam jednak było to wyzwanie.

Druga sprawa dotyczy wersji językowej. Dostajemy jak to zwykle od Sony, pełną polska wersję językową. Chwila, jednak nie. Dostajemy półpełną polską wersję językową. Otóż z jakiegoś dziwnego powodu, niektórzy bohaterowie mówią po naszemu i nawet nazywają się po naszemu, a inni mówią po angielsku. Kratos przemawia głosem Bogusława Lindy, Nathan Drake, głosem Jarosława Boberka, ale już Raiden, czy Dante gadają (i piszą w subtitlach) po angielsku. Czy to dlatego, że gra nie była faktycznie polonizowana, tylko wrzucono do niej sample z oryginalnych tytułów? Dla mnie jest to niezrozumiałe. Choć może to wada tylko egzemplarza recenzenckiego. Jeśli macie wersję sklepową, dajcie znać jak to tam wygląda. Co gorsza ktoś znów popełnił koszmarek zwany „polonizowanie imion bohaterów”. Dzięki temu w grze nie istnieje Big Daddy, tylko Wielki Tatusiek, a także Gruba Księżniczka, zamiast Fat Princess. Szczególnie w tym pierwszym przypadku, chciały wypłynąć mi oczy.

Podsumowując. Playstation All Stars Battle Royale to kawał niezłej zabawy. Bez wodotrysków, bez wciagającej fabuły, bez zacięcia typowego dla gier AAA. Po prostu czysta zabawa, wśród kolorowych błysków, wybuchów, emanacji energii i z kapitalnymi filmikami ciosów specjalnych. Jeśli szukacie wyzwań, to omijajcie tę grę. Jeśli szukacie czystego „funu” to kupujcie ją czym prędzej. Warto. A co najciekawsze gra ma opcję „cross buy”. Oznacza to, ze kupując wersję na PS3 dostajecie od razu w pakiecie wersję na PS Vita. Czy może być coś lepszego?

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze